Archiwum lipiec 2017


lip 25 2017 Losy ojca
Komentarze: 0

             Losy ojca

 

Rod, po wyjeździe za granicę, bardzo rzadko kontaktował się  z rodziną.

Czasami , przesyłał pieniądze , na utrzymanie rodziny.

Fakt, ten był jednak niewystarczający, gdyż reszta należała do matki, która musiała zapewnić

funkcjonowanie rodzinie.

Z rozmowy z moim mężem wynikało, że myśli on  o założeniu nowej rodziny.

Obecnie- jesteśmy nadal małżeństwem. Nie mam  żalu do niego -godząc się bowiem

na rozłąkę, liczyłam  się na takie konsekwecje.

Liczyłam się, z możliwością rozbicia rodziny. Nie miałam jednak wyjścia !

Warunki, w jakich żył Rod- musiały doprowadzić do  tego..

Brak możliwości częstych kontaktów z domem i rodziną- pogrzebały naszą miłość..

Na emigracji, w otoczeniu Roda pojawiła się przyjaciółka, która skutecznie

się nim zajęła.

Wiem, że straciłam Go !Czy na zawsze? To się okaże !

W tej chwili- to czas zawieszenia w próżni...

 

c.d. n

mariatalar

lip 22 2017 Marzenia Rity..
Komentarze: 0

            Marzenia Rity ..

 

Plan finansowania "Fundacji " zakładał, że środkami, zasilającymi

dochody,stanowić będą kary i mandaty- zdobyte dzięki naszej

działalności, a także, wpływy od dowolnych darczyńców.

Moim marzeniem jest , aby po kilku latach  naszej działalności,

nie było takiej sytuacji, że :

 - psy, przebywają na łańcuchach, bez dostępu do wody i głodzone,

   lub bywają zamykane w małych kojcach, z których nigdy nie wychodzą !

 - Inne zwierzęta, niedożywione- giną w okropnych cierpieniach..

 -Znieczulica  społeczna i brak wyobraźni, nie pozwoli na to, aby dzieci i dorośli ,

  strzelali z wiatrówek lub proc , do zwierząt i ptaków.

Każdy człowiek, wczuje się w sytuację świata zwierzęcego lub ptaków.

Ludzie, zaczną rozumieć zwierzęta i nie będą ich krzywdzić !

Być może- zostanie to, tylko moim marzeniem !

Działania , moje w "Fundacji ", wspierała moja mama i rodzeństwo.

Brat i mama , brali czynny udział w pracach "Fundacji ".

 

c.d. n.

mariatalar

lip 16 2017 W domu
Komentarze: 0

             W domu

 

Bliscy moi,usłyszeli o moich przygodach i odnalezieniu.

Poszukiwania- trwały tak długo, gdyż nie mogłam sobie

przypomnieć kim byłam /amnezja/ .Po odnalezieniu przypomniałam

sobie również o towarzystwie, z którym wyruszyłam w Swiat t.j.

Egonie i Tamarze.Aktualnie- byłam już w  stanie spróbować kontaktu,

z nimi.Mama moja - nie pozwalała mi jednak nadal podróżować samotnie.

Przyjaciele- obecnie ,wędrowali po Ameryce Południowej.

Ja jednak nie moglam się teraz decydować na dalszą samotną wedrówkę.

Miałam już inne plany, co do mojej działalności - teraz.Byl to wynik przygód,

jakie mnie spotkały , w czasie zaginięcia.

Wędrówka- zakończona tak niefortunnie, zmusiła mnie do przemyśleń,

a także, znalezienia innego zajecia dla siebie.

Wszystko to, co zobaczyłam w "Krainie Przyjaciół Natury " skłoniła mnie,

do pójścia w stronę walki , o dobro zwierząt, poprawienia ich   życia , a takze

ratowanie  środowiska naturalnego, w którym  żyjemy.

Ja i mój przyjaciel Pit- postanowiliśmy założyć  f u n d a c j  ę.

Starania i przygotowania trwały prawie 1 rok.. Główne założenia fundacji to:

stworzenie schroniska, dla skrzywdzonych zwierząt i ptaków oraz prowadzenie

kontroli, w zakresie zanieczyszczenia środowiska i akcji uświadamiającej

społeczeństwa, celem uwrażliwienia na los zwierząt i ptaków.

 

c.d. n.

mariatalar

 

lip 11 2017 Dalsza droga...
Komentarze: 0

        Dalsza droga..

 

Noc spedziłam w skromnym pokoiku, na terenie posesji.

Ranek, zastał mnie wypoczętą i w dobrym humorze.

Po posiłku, wraz z nowym przewodnikiem-ruszyłam

w dalszą drogę.Przewodnikiem moim był koń wraz z jeźdźcem.

Po pokonaniu, około 3 km- przewodnik posadził mnie na koniu,

a sam prowadził go za uzdę.

Mijaliśmy różne zagajniki, pola i ląki. Nie potrafiłabym określić,

dokąd zmierzamy.Tak było przez parę godzin, aż do zmroku.

O zmroku, ukazał się nam następny szałas,  gdzie mieliśmy

spędzić noc.Przewodnik, bardzo sprawnie sporządził kolację,

z produktów, które posiadał ze sobą.

Po posiłku-zapadłam w kamienny sen.Nie wiem , jak długo spałam,

ponieważ nie słyszałam niczego.

Zbudziło mnie słońce, które było już wysoko na horyzoncie.

Rozejrzałam się uważnie wokół siebie i stwierdziłam, że jestem sama.

Na stole znalazłam kartkę, od przewodnika- gdzie objaśniał,

w jaki sposób mam się kierować w poszukiwaniach.

Przewodnik, pozostawił mi też ,zapas art. żywnościowych na drogę.

Nie pozostało mi więc nic innego , jak  po śniadaniu - iść dalej..

Kroki moje, skierowałam nad strumień,którego brzegiem przesuwałamsię na południe.

Po przejściu kilku kilometrów- zobaczyłam jakieś domostwo.

Bardzo się ucieszyłam, ponieważ spodziewałam się jakiejś informacji o bliskich.

Gospodyni, była miła - poczestowała mnie posiłkiem, a następnie

skierowała do lokalnych władz.Trafiłam na posterunek, gdzie po przesłuchaniu

uzyskałam czsowe miejsce pobytu.

W międzyczasie , w mediach ukazała się informacja, że odnaleziono

dziewczynkę ,która zaginęła 5 miesięcy temu.

Czekałam na odzew rodziny. Trwało to kilka dni.

Matka z bratem- zgłosiła się po mnie , po kilku dniach.

Radość była wielka, gdyż sądzono, że już nie  żyję .

Mogłam nareszcie odetchnąć i przemyśleć, co mnie spotkało po zaginieciu.

 

c.d.n.

mariatalar

 

 

lip 04 2017 Droga do rodziny
Komentarze: 0

    Droga do rodziny

 

Odpoczynek, mały posiłek- składający się

z kawałka chleba i owoców , a byłam już gotowa

do dalszej drogi.

Pies, oznajmił mi, że doprowadzi mnie do następnego

posterunku  strażników. Byłam zaskoczona, takim przewodnikiem,

lecz nic nie mówiłam. Ruszyliśmy w drogę.

Oczom, naszym wkrótce, ukazał się niecodzienny widok:

teren ogrodzony, z namiotami i jednym niewielkim budynkiem,

o drewnianej konstrukcji. Teren ten, był zamieszkały.

Po terenie, poruszali się jacyś ludzie, w brudnych łachmanach,

wychudzeni, ze spuszczonymi głowami.

Ludzie Ci, wykonywali jakieś prace, w ogrodzie i na posesji.

Byli nadzorowani przez cztery duże psy.

Przewodnik, objaśnił mi, że jest to obóz- resocjalizacyjny,

dla ludzi, którzy krzywdzili zwierzęta.

Każdy, z tych ludzi, ma na sumieniu : głodzenie, bicie,

a także mordowanie zwierząt, takich jak :

-psy, koty,konie i inne zwierzęta, którymi się powinni opiekować.

Karą dla tych ludzi jest:przebywanie w warunkach, podobnych

do tych, jakie stworzyli swoim podopiecznym.Mają określony

czas kary.Decyzja w tej sprawie zapadła na posiedzeniu sądu

"Przyjaciół Natury ".

Po odbyciu kary -zostaną zwróceni społeczeństwu.

To co zobaczyłam, było dla mnie szokiem !Nie miałam jednak

dla nich litości-bo wiem, jak postępowali.

 

c.d. n.

mariatalar