Komentarze: 0
Ziemia Obiecana
Kiedy obudziłam się rano, pociąg stał na jakiejś stacji,
gdzie można było się zaopatrzyć w żywność i wodę.
Skorzystałam z tego i wyszłam z plastikowym kanistrem,
aby zaopatrzyć się w wodę.Co za ulgga ! Można też
skorzystać z sanitariatów !
Tydzień podróży i jesteśmy już na Ziemi Obiecanej,
w krainie gdzie udzielono nam azylu- jako uciekinierom.
Wraz z pozostałymi osobami- zaczęłam się rozglądać,
gdzie mogę zatrzymać się z moją rodziną.
Znalazłam pusty drewniany dom-tonący w zieleni.
Zauroczył mnie.Postanowiłam tu pozostać i walczyć
o przetrwanie rodziny.
Zapasy żywności, na długo nam nie starczą- może n a tydzień,
trzeba więc szybko coś robić.
Jedyną rzedczą, którą mogłam tu wykonywać bylo:
sprzątanie u zamożniejszych mieszkańców i szycie.
Zabrałam bowiem ze sobą przenośną maszynę do szycia.
Następny etap, to przygotowanie dwójki moich dzieci
do szkoły, w której rozpocznie się nauka za 2 miesiące.
Po wykonaniu niezbędnych prac domowych, takich jak
sporządzenie posiłków i sprzątanie- mogłam zająć się szyciem.
Maszyna, którą posiadałam,pozwalała mi na dokonywanie niezbędnych
przeróbek odzieży dla moich dzieci , dla siebie i innych.
Wystarczyło , że kupiłam tanio kilka resztek tkaniny , a mogłam już
coś z tego uszyć..Była to wielka pomoc dla mnie.
Cieszył mnie każdy drobiazg, który wykonałam sama.
Czas naglił- musiałam szybko przygotować dwójkę dzieci
do szkoły podstawowej /Eni i Maxa /.
Dzieci miały niewielkie opóźnienia w nauce, ze względu na wojnę.
Teraz, były jeszcze zagubione i wystraszone szkołą.
Kilka dni zajęć w szkole wystarczyły, aby dzieci się oswoiły
i chętnie do niej uczęszczały.
Najstarszy syn ukończył Szkołę Podstawową, w tempie
przyspieszonym i musiał mi pomagać w utrzymaniu rodziny.
Podjął pracę, w charakterze listonosza i dobrze sobie radził.
Jedna córka miała dopiero 5 lat i musiała ze mną przebywać w domu.
Nie mogłam jej oddać do przedszkola, bo nie pracowałam.
W momentach , kiedy zmuszona byłam załatwiać różne sprawy,
zostawiałam ją w domu, pod opieką sąsiadki.
Pewnego dnia, kiedy wyszłam po zakupy, a dziecko zostało w domu-
po powrocie nie zastałam dziecka.
Sąsiadka, która miała się nią opiekować, zostawiła ją samą na moment, kiedy wyszła
po gazety, na drugą stronę ulicy.Po powrocie- dziecka nie było.
Zaczęły się żmudne poszukiwania i zgłoszenie zagubienia.
Wiem, że to moja wina, ponoszę za to odpowiedzialność.
Nic mnie nie usprawiedliwia.
Kilka miesięcy poszukiwań- bez rezultatów.
Mogłam tylko czekać i walczyć o byt pozostałych członków rodziny.
c.d.n
mariatalar
NieN